orzechowym. - Po prostu boli go brzuch.
Owinęła w papier kanapkę i zabrała się za następne. - Nie trzeba wzywać lekarza. Gorączki chyba nie... Jack wyjął jej z ręki nóż, obrócił do siebie i objął w pasie. - A jak się czuje Malinda? Wyczuwał ją aż za dobrze. Oparła czoło o jego ramię. 120 JEDNA DLA PIĘCIU - Zmęczona. Mam dziś tysiąc rzeczy do zrobienia i wcale nie jestem pewna, czy Darren naprawdę jest chory. Uniosła głowę i otoczyła go ramionami. Jej uśmiech był tak samo naturalny jak ten gest. - Od trzech dni skarży się rano na ból brzucha. Coś mi mówi, że on po prostu nie chce iść do szkoły. Masz jakiś pomysł? - zapytała z nadzieją. - Tak - odparł całując ją. - Ja zostanę w domu, a ty zrobisz te swoje tysiąc rzeczy. Śmiejąc się Malinda pokręciła głową. - Nie, nie trzeba. Mnie jest łatwiej zmienić plany. Już rozmawiałam z Cecile. A teraz zwiewaj, bo chłopcy pójdą do szkoły bez śniadania. - Zajrzę do twojego domu. Sprawdzę, jak idzie hydraulikowi. Miał dziś skończyć. Zadzwonię później, dowiedzieć się, co z Darrenem. Był już za drzwiami, kiedy Malinda zawołała go z powrotem. - Tak? - Nie zapomnij, że dziś jest wywiadówka w szkole. - Mam jakieś spotkanie o szóstej. - Dostrzegł rozczarowanie na jej twarzy i dodał: - Ale nie martw się, postaram się być. ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY Rodzice przechadzali się po klasie, rozmawiali cicho i podziwiali wiszące na ścianach prace swoich dzieci. Malinda krążyła wśród nich, uśmiechała się do kilku znajomych twarzy, popijała drobnymi łyczkami przygotowany przez Komitet Rodzicielski poncz. Nikt, ale to nikt nie domyśliłby się, że pod tym miłym uśmiechem prawdziwej damy wrze wściekły gniew. I to jaki! Byłą już w klasie Małego Jacka i Dawida. Siedziała na malutkich krzesełkach, przeglądała teczki z rysunkami i zachwycała się wulkanem Małego Jacka, Rozmawiała z nauczycielkami, które długo rozwodziły się nad postępami obu chłopców w ciągu ostatniego miesiąca. Malinda była z tego oczywiście bardzo dumna. Nie zmniejszyło to jednak jej wściekłości. Gromadziła się w niej przez cały dzień. Przez zatłoczoną klasę przedarła się w pobliże nauczycielki Darrena. - Czy pani Gordon? - zapytała. - Tak - odpowiedziała kobieta i odwróciła się. Malinda od razu zrozumiała, dlaczego Darren i jego koledzy mówią o niej buldog. Wychowawczynie