która na jej widok szepnęła coś, czego nie zrozumiała.
Julianna kompletnie ją zignorowała. Nie po raz pierwszy była narażona na docinki ze strony koleżanek. Żadna jej nie lubiła, a już zwłaszcza Lorena. I nic dziwnego, bo Julianna nie kryła, że nie znosi tego baru i uważa się za stworzoną do wyższych celów niż podawanie wielkich, obrzydliwych kanapek tępakom z Południa. Czuła się lepsza niż oni wszyscy razem wzięci. Nieokrzesane dziewczyny z baru nie rozumiały wyjątkowej sytuacji Julianny, która w żadnym wypadku nie powinna pracować w tej podłej knajpie i obsługiwać nie zawsze kulturalnych klientów. Całymi latami troszczono się o nią i rozpieszczano. Wystarczyło, by uśmiechnęła się swoimi ślicznymi usteczkami, a już miała to, co chciała. Gdyby nie skończyły się jej pieniądze, które dostała od matki, kiedy wyjeżdżała z Waszyngtonu, nigdy nie zniżyłaby się do pracy w takim miejscu. Uciekała już od ponad trzech miesięcy i w tym czasie na krótko zatrzymywała się w Louisville, Memphis i Atlancie. Nocowała w porządnych hotelach, jadała w restauracjach, a także chodziła do kina i na zakupy, nie zauważając, jak szybko topniały finansowe zasoby. Nie zastanawiała się również nad przyszłością, w jaki sposób będzie zarabiać na życie. Wreszcie, gdy była już w Nowym Orleanie, z przerażeniem spostrzegła, że zostało jej zaledwie tysiąc pięćset dolarów. Mimo brzydoty i poniżenia ,,Buster’s’’ to była konieczność, przynajmniej na jakiś czas. Julianna westchnęła i spojrzała na znajdujący się w końcu sali, koło toalety, publiczny telefon. Myślała o matce. To ona mawiała, że kobieta, która potrafi wykorzystać zarówno swoją urodę, jak i umysł, może zdziałać więcej niż oddział komandosów. Piękna kobieta może przenosić góry lub niszczyć miasta, nawet nie ruszając się z miejsca. Wystarczy starannie dobrany gest lub uśmiech. Gdybym tylko mogła do niej zadzwonić, pomyślała, czując przemożną tęsknotę za domem. Gdybym tylko mogła wrócić. Wymiotowała, a John stał nad nią. Twarz miał pobladłą i wykrzywioną z wściekłości. John przestrzegł, by go znowu nie zawiodła, bo inaczej się z nią policzy. Julianna wciągnęła głęboko powietrze. Mężczyzna i kobieta na zdjęciu, które pokazał jej Clark Russell. Ich gardła poderżnięte na całej długości. John jest zdolny do wszystkiego. Właśnie tak powiedziała jej matka, a Clark jeszcze to potwierdził. Może już nigdy nie będzie mogła wrócić do domu. – Proszę pani! Halo, przepraszam panią. – Oszołomiona Julianna zamrugała oczami. Klient siedzący parę stolików dalej coś jej pokazywał. – Proszę pani, skończył nam się keczup! Julianna skinęła głową i przyniosła keczup, a potem jeszcze kanapki i rachunek do kolejnego stolika. Następnie znikła w toalecie, co zdarzało jej się ostatnio dosyć często. Kiedy już sobie ulżyła, spuściła wodę i wyszła z kabiny. Nagle zamarła na widok kobiety o gęstych włosach koloru cynamonu, opadających falami na plecy. Nieznajoma malowała sobie usta przed lustrem wiszącym nad umywalką. Julianna zamknęła oczy, przenosząc się w przeszłość dziesięć, nie... czternaście lat temu. Jej matka siedziała przy toaletce, ubrana jedynie w biustonosz, majtki i pas do pończoch. Julianna stała w drzwiach i patrzyła, jak maluje