go nie zrobił. Policja nie jest w stanie przesłuchać
wszystkich, którzy odwiedzili któryś z nocnych klubów w południowej Florydzie. - Sądzę, że mogę znacznie zawęzić krąg poszukiwań - oświadczył Dane. Jesse spojrzał na niego uważnie. - Krawaciarzem musi być ktoś, kogo znam. - Kogo ty znasz? - Albo ktoś, kto zna mnie. Na tym poprzestał, a Jesse to uszanował i nie zadawał pytań. Dane postanowił zakończyć rozmowę. - Muszę już wracać, mam masę roboty, a chyba nie za dużo czasu. ROZDZIAŁ ÓSMY Na tablicy widniał napis „Czartery Izzy'ego". Łódź rybacka Izzy'ego Garcii kołysała się łagodnie w przystani obok kilkunastu innych. Kelsey cieszyła się, że wokół jest tak wielu ludzi. Z tego, co zrozumiała, Izzy prowadził na pokaz beztroskie życie, pracując albo wyprawiając się gdzieś dla przyjemności zależnie od tego, na co akurat miał ochotę. Jeśli jednak pogłoska okaże się prawdą - a była pewna, że tak - Izzy nigdzie nie pływa dla przyjemności. Handluje narkotykami. Nie wiedziała, czy któraś z agencji rządowych już go nie namierzyła. W jego przypadku nie byłoby to jednak łatwe. Znał każdą, nawet najmniejszą wysepkę i przesmyk Keys, zarówno od strony Zatoki, jak i od Atlantyku. Wiedział, kiedy należy przeczekać i jak w razie zagrożenia szybko pozbyć się ładunku. Najwyraźniej właśnie powrócił z rannej wyprawy z turystami. Na pomoście rodzice pakowali rzeczy, a dwoje dzieci wpatrywało się w Izzy'ego, który oprawiał złowione przez nich ryby. Miał ostry nóż, pracował fascynująco sprawnie i szybko. Kelsey robiła to nieraz sama i z podziwem patrzyła na 167 mężczyznę. Chyba niewielu ludzi na świecie potrafiło wykonywać tę czynność tak zręcznie. Nie widziała go od lat, poznała jednak natychmiast. Był wysoki i opalony, miał w sobie jakąś prężność. Kelsey musiała przyznać, że świetnie wyglądał i mógł robić wrażenie na kobietach, choć zachowywał się zbytprzypochlebiająco. Czarne kręcone włosy, nieco dłuższe, okalały szczupłą twarz z ostrym podbródkiem i wąskimi kośćmi policzkowymi. Do tego głęboko osadzone, ciemne oczy. Poruszał się z dziwnym, naturalnym wdziękiem. Znając Sheilę, Kelsey wiedziała, że musiał się jej podobać. Ciemna opalenizna nie była już właściwie brązem, a raczej kolorem orzechowym. Skóra lśniła w słońcu od potu. Jak wielu szyprów, miał na sobie tylko szorty i był boso. Uniósł wzrok, jakby wyczuł jej obecność. On również od razu ją poznał.