zaczął padać deszcz; cały teren odgrodzono taśmą i
wówczas dopiero zjechała ekipa z Głównego Wydziału Śledczego w They-don Bois. Jego szefowa, komisarz Ann McGraw uczestniczyła w oględzinach razem z inspektorem Jimem Keenanem, który przypuszczalnie będzie prowadził śledztwo. - Paskudztwo - powiedziała McGraw, kiedy stali w specjalnym namiocie, czekając na lekarza sądowego Simona Collinsa, który powinien stwierdzić zgon i dokonać wstępnych oględzin, ale się spóźniał, gdyż jechał wprost z badania ofiary wypadku samochodowego. Keenan, starszy od McGraw o co najmniej dekadę, o szpakowatej czuprynie i szczupłej, porytej bruzdami twarzy, spojrzał na martwą kobietę z koszmarnymi ranami klatki piersiowej, brzucha i nade wszystko szyi, z upiorną zarówno w kolorze, jak grymasie twarzą. Chociaż już ponad rok pracował pod kierunkiem Ann McGraw i wiedział, jak bardzo szefowa ceni zimną krew, tym razem bał się, że nie przezwycięży fali mdłości podchodzących mu do gardła. - Zostawiam ją w pańskich rękach, Jim - powiedziała McGraw. - Dziękuję pani. Wynurzyli się oboje z namiotu tak samo ostrożnie, jak do niego weszli, zdjęli papierowe kombinezony i ochraniacze z butów, spakowali je do zbadania. Keenan odczekał, aż szefowa zniknie mu z oczu, i przez parę minut krążył dookoła ogrodzonego terenu, próbując dojść do ładu z głową i żołądkiem. W krótkim czasie dołączy do nich Collins, potem czeka ich kostnica, a miejscem zbrodni i zdejmowaniem odcisków palców zajmie się ekipa techniczna. Teraz jednak Keenan potrzebował kilku haustów prawdziwie świeżego powietrza, a tymczasem dochodził go wyłącznie zapach rozkładu z warstw suchych liści pod nogami. Jim Keenan lubił las z jego odgłosami, mrokiem i zapachami; przypominał mu szkolne wycieczki na łono natury z czasów, kiedy jako chłopiec mieszkał tuż za obrzeżami Croydon. - Panie inspektorze? Za dobre, by miało trwać. Keenan obrócił się i zobaczył młodego, przemoczonego konstabla, który miał za zadanie kontrolować, kto wchodzi i wychodzi z ogrodzonego terenu. Stał przed nim z niepewną miną, przestępując z nogi na nogę. - Przepraszam, panie inspektorze, ale przyjechał doktor Collins. - Już idę. Keenan błyskawicznie wrócił do rzeczywistości z całą jej brzydotą. Simon Collins, żwawy mimo pogody i okoliczności,