- Jest groźba samobójstwa?
- To wysoce prawdopodobne. Allbeury milczał przez chwilę. - Powiedz mi wszystko, co wiesz. Zwykle tak właśnie pracował: wyciągał z informatora wszystko, co ten miał do powiedzenia, potem własnymi metodami weryfikował sytuację kobiety, wreszcie, jeśli uznał, że może pomóc, kontaktował się z ofiarą przemocy za pośrednictwem osób trzecich. Pierwsze spotkanie odbywało się na ogół w miejscu publicznym, z dala od jej mieszkania. Niektóre kobiety w ostatniej chwili panikowały i wycofy-wały się, ale przeważnie udawało się je na tyle zaintrygować, że podejmowały przynajmniej ten pierwszy krok. Większość z nich przekonywała się szybko do Allbeury'ego, łagodnego interlokutora o zdolnościach dyplomatyce nych, część jednak odnosiła się do niego podejrzliwie, zwłaszcza po zapewnieniu, że nie muszą się martwić o pieniądze. - Nie mogę zapłacić panu w żaden inny sposób - mówiła niejedna. - Wcale tego nie oczekuję. Jedyną rzeczą, jaką im proponował, była droga wyjścia. Ucieczka. Koniec ich małżeństwa, jeśli się na to definitywnie decydowały. Koniec z zastraszaniem, bezbronnością, lękiem. - Ale dlaczego? - dopytywała się któraś nieufnie. - Skoro nie chce pan pieniędzy, a ja nie zaryzykuję podjęcia prawnych środków, to czemu chce mi pan pomagać? - Może to pani nazwać moim kompleksem misjonarza - odrzekł z uśmiechem. - Misjonarze są od nawracania ludzi, czyż nie? - Jedyną rzeczą, na którą chcę panią nawrócić, jest wolność. 4 Mike Novak, prywatny detektyw z podupadłej agencji, która mieściła się w zrujnowanym magazynie przy New Smithfield, zapuszczonej ślepej uliczce na tyłach Dock Street w pobliżu starej mennicy królewskiej, spiknął się po raz pierwszy z Robinem Allbeurym pięć lat wcześniej, po tym jak Allen Keith, młodszy wspólnik kancelarii przy Bedford Row, zlecił mu sprawdzenie niewiernej rzekomo żony bogatego klienta. Novak przekonał się, że rzecz ma się dokładnie odwrotnie, i złożył stosowny raport. Rozwścieczony klient kazał Keithowi wywalić Novaka bez zapłaty, ale dwa dni później starszy wspólnik Robin Allbeu-ry pofatygował się do agencji z przeprosinami. - Wolałbym swoją kasę - odpowiedział mu Novak. Nienagannie ostrzyżony prawnik w wytwornym