być wiarygodną i odpowiedzialną osobą. Skoro nie mogę ci
ufać tutaj, w domu, to jak mam ci zaufać, gdy będziesz w Waszyngtonie czy gdziekolwiek indziej? – Przecież dziadek... – Dziadek ma wiele obowiązków i nie będzie miał czasu sprawdzać, czy potajemnie nie wymykasz się z domu. Przede wszystkim musisz być pewna, że możesz zaufać własnym decyzjom, a potem porozmawiamy o Waszyngtonie. – Przepraszam – powiedziała Madison po prostu. – Znajdź sobie coś do zrobienia w domu. Jej córka już bez oporu skinęła głową. I nagle – Lucy podjęła decyzję. – Madison, do tej pory nie wyjaśniłam wam, ale... – Wzięła głęboki oddech i ciągnęła: – Nie chcę, żebyś ty i J.T. oddalali się od domu na własną rękę, i dzieje się tak nie dlatego, że jestem nadopiekuńczą kwoką bez własnego życia, ale dlatego, że się o was obawiam. Ktoś mnie ostatnio prześladuje i boję się, żeby nie wziął na cel również i was. Madison pobladła. – Jak to? – Na razie wygląda na to, że chodzi mu tylko o mnie. A te incydenty... nie wiem, jak to inaczej nazwać, ostatnio się nie powtarzają. Mam nadzieję, że już nic się nie zdarzy i że za bardzo się nimi przejęłam, ale nie jestem tego pewna, więc jeszcze raz bardzo cię proszę, żebyś nie chodziła nigdzie sama. – Co to były za incydenty? Lucy opowiedziała jej wszystko, niczego nie ukrywając. – Nie wiem, czy te zdarzenia mają ze sobą jakiś związek – zakończyła. – To dlatego Sebastian jest tutaj? Lucy wyczuwała, że to nie był jedyny powód. Przyjazd Sebastiana miał coś wspólnego z Darrenem Mowerym, ale o tym wolała nie myśleć. Skinęła głową. – J.T. nie wie o niczym, prawda? Lucy uśmiechnęła się lekko. – Nie. Jest jeszcze na tyle mały, że zrobi wszystko, o co go poproszę, nie zadając pięciu milionów pytań. – Ta cała historia jest dziwna – powiedziała Madison bez uśmiechu. Wyczerpana rozmową Lucy zeszła na dół. Dolała sobie zimnej kawy i usiadła na schodkach obok Sebastiana. Po długiej chwili milczenia powiedziała: – Nie jestem już żoną Colina. Jedną z najtrudniejszych rzeczy, jaką zrobiłam po jego śmierci, było zdjęcie obrączki. Zerwała się, zanim Sebastian zdążył odpowiedzieć, i pobiegła do kuchni, gdzie właśnie wszedł J.T. Razem usmażyli placki i kiełbaski, oraz podgrzali syrop klonowy. Kuchnia wypełniła się domowymi zapachami. Madison dostała pozwolenie na zejście na dół, ale odmówiła. To jest właśnie moje życie, pomyślała Lucy. To, a nie wypalony mężczyzna, sfrustrowany agent Sebastian Redwing, który wyrzekł się przemocy nie dlatego, by stał się pacyfistą, ale właśnie dlatego, że nim nie był. Zabijał innych i inni próbowali zrobić z nim to samo. Zaledwie przed dwoma