R S
a doktor Galbraith wspaniale dopasowany garnitur. Istniejąca między nimi zażyłość od razu rzucała się w oczy. Willow miała wrażenie, że coś ściska jej serce. Jej klatkę piersiową przeszył okropny ból. Scott i Camryn stanowili piękną parę. Nie ulegało wątpliwości, że są dla siebie stworzeni. R S ROZDZIAŁ PIĄTY Lizzie jako pierwsza odzyskała mowę. - Witaj, babciu! - Jej czarna spódnica z tafty zaszeleściła cichutko, gdy dziewczynka przebiegła przez pokój. - Cześć, dziadku! - Lizzie! - Srebrzystowłosa kobieta otworzyła szeroko ramiona. - Kochane dzieci! Chodźcie, przytulcie się do babci! Gdy obydwoje nacieszyli się wnukami, dziadek wziął na kolana Mikeya, Amy zajęła miejsce na kanapie pomiędzy dziadkami, a Lizzie usiadła obok na otomanie. Willow nie wiedziała, jak w tej sytuacji powinna się zachować. Zwróciła się w stronę Scotta, prosząc niemo o jakąś wskazówkę. Scott na widok jej nowego niebieskiego mundurka stanął jak wryty. Camryn patrzyła na nią z przerażeniem. Choć w przeciwieństwie do Mikeya nie krzyczeli „nie, nie, nie", wyraz ich twarzy mówił sam za siebie. Po chwili niezręcznego milczenia doktor Galbraith zwrócił się do teściów: - Elly, Craig, chciałbym, żebyście poznali naszą nową nianię, pannę Tyler. - Spojrzał ponownie na niebieski mundurek i Willow zdawało się, że dojrzała w jego oczach iskierki rozbawienia. Nie zamierzała kryć oburzenia! - Panno Tyler, to R S dziadkowie dzieci, państwo Moffat. Proszę usiąść. - Uprzejmym gestem wskazał jeden z foteli. Państwo Moffat bardzo kochali swoje wnuki, a one, zdając sobie z tego sprawę, w pełni cieszyły się zainteresowaniem okazywanym przez dziadków i opowiadały wesoło, nie kłócąc się ani przez moment. Nie minęło jednak piętnaście minut, gdy Scott zerknął na zegarek. - Kolacja powinna być już gotowa. Lizzie, bądź tak dobra i pobiegnij do kuchni zapytać pani Caird, czy możemy już przejść do jadalni. Ale nim Lizzie zdążyła zareagować, Amy podskoczyła na równe nogi. - Ja pójdę! - zawołała. Lizzie zmarszczyła brwi i ku przerażeniu Willow podstawiła młodszej siostrze nogę. Amy potknęła się i upadła na twarz. Rozpłakała się głośno. Willow natychmiast podbiegła do dziewczynki. Pomogła jej się podnieść i otarła łzy. Po raz pierwszy Amy nie odepchnęła jej. - Jesteś potworem, Lizzie Galbraith - krzyknęła zamiast tego. - Nienawidzę cię! To zdenerwowało Mikeya, który też zaczął płakać, Willow poczuła, jak jej policzki przybierają ze wstydu