za wybór muzyki. Prosiła, bym pokazał, gdzie znajdzie
pani płyty i wieżę stereo. - Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko temu, że pomagam Camryn. Proszę mi uwierzyć, chciałam zostać na górze z dziećmi... - Jaki byłby w tym sens? Przecież dzieci śpią! Oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu! Przeszkadzał mu za to sposób, w jaki działał na niego zapach jej perfum. - To tutaj. Znajdzie tu pani płyty i sprzęt grający. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. - Ojej! Jaki nowoczesny sprzęt! - zachwyciła się. - To fakt, nie miałbym nic przeciwko zainstalowaniu takiego samego w Summerhill. - Otworzył szafę i wskazał na setki płyt kompaktowych poustawianych na półkach równiutko, w kolejności alfabetycznej. - Dzięki. - Willow ukucnęła przy szafie równie podekscytowana, jak dziecko odpakowujące prezenty pod choinką. — Mój ulubiony wykonawca! - Wyjęła jedną z płyt z szafy. - Cudownie... Całkowicie zapomniała o jego obecności. Wiedział, że musi ją zostawić samą, bo inaczej nie zdoła się powstrzymać, by nie pogładzić jej włosów. Chrząknął. - To ja już sobie pójdę. R S - Mmmm... - wymamrotała tylko, więc czym prędzej opuścił pokój, ale zamiast udać się z powrotem do salonu, poszedł prosto do kuchni, gdzie kucharka wyjmowała parające jeszcze talerze ze zmywarki. - Kolacja była wspaniała - oświadczył, wywołując uśmiech na ustach kobiety. - Tym razem przeszłaś samą siebie, Bettino. - Dziękuję, doktorze Galbraith. Cieszę się, że panu smakowało. - Wszystkim smakowało! Wyjdę na chwilę na dwór - powiedział. - Gdyby ktoś mnie szukał, niczego nie widziałaś! - Mrugnął porozumiewawczo. - Wiedziałam, że cię tu znajdę! - wyszeptała Camryn. Willow podniosła się z łóżka Amy i przeszła na palcach przez ciemny pokój, by nie obudzić dzieci. - Postanowiłam zajrzeć do dziewczynek. Amy nie spała. Powiedziała, że chce się jej pić, więc przyniosłam z kuchni szklankę wody, ale trochę trwało, nim z powrotem zasnęła. W dodatku spała jakoś niespokojnie, więc chwilkę przy niej posiedziałam. - A teraz? - Camryn zerknęła na małą. - Z tego, co widzę, śpi jak zabita. - Tak wygląda, ale... Camryn chwyciła ją za rękę i wyciągnęła na korytarz. - Nie wygłupiaj- się, Willow! - Zamknęła drzwi i poprowadziła dziewczynę w stronę schodów. - To naprawdę fajne przyjęcie. Musisz zejść na dół i trochę się rozerwać. - Nie przyjechałam tutaj, by się bawić. Moim obowiązkiem jest opieka nad dziećmi. R S